Afera z wybuchającymi bateriami w Samsung Galaxy Note 7 się nie kończy – jej kolejny akt wydarza się w momencie, gdy wydawało się, że wszystko już zmierza w dobrym kierunku.
Problemy z akumulatorami w Samungach Galaxy Note 7 to jedna z najgorętszych afer ostatnich miesięcy – gigant został zmuszony do wycofania całej partii wadliwych smartfonów i obiecał zastąpienie każdego egzemplarza na nowy, wolny od wad. Powrót flagowego modelu do sprzedaży został ustalony na początek listopada, a klienci, którzy zdążyli już zakupić „wybuchające smartfony”, powoli otrzymują nowe sprzęty. Jak się jednak okazuje, wcale nie oznacza to, iż są one wolne bez wad. Jedno jest pewne – linie lotnicze znów będą miały kłopot z tym, czy wpuszczać posiadaczy feralnego modelu na pokład swoich maszyn.
Dosłownie kilkadziesiąt godzin temu byliśmy świadkami kolejnego samozapłonu Galaxy Note 7 – tym razem jednak chodzi o sprzęt, który został wymieniony na nowy i – wedle zapewnień producenta – „wolny od wad” ledwie dwa tygodnie temu za pośrednictwem amerykańskiego operatora AT&T. Cała sytuacja wydarzyła się w jednym z gorszych możliwych miejsc. Jeden z Amerykanów zdążył bowiem wejść na pokład samolotu linii Southwest na lotnisku w Louisville – w trakcie boardingu z jego kieszeni zaczął wydobywać się dym, wobec czego przestraszony pasażer wyrzucił smartfon na dywan znajdujący się na korytarzu w samolocie. Smartfon uległ samospaleniu w ciągu pół godziny, a wydarzenie to poskutkowało ewakuacją personelu oraz 75 pasażerów znajdujących się na pokładzie.
Jak się okazało, problem z wymienionym smartfonem był praktycznie taki sam, co z poprzednią partią – Galaxy Note 7 użytkowany przez feralnego pasażera posiadał naładowaną baterię w 80%, co oznacza, iż znów winowajcą okazał się akumulator nie wytrzymujący obecności dużego ładunku energii.
Nie da się ukryć, iż samozapłon Galaxy Note 7 zdarzył się w najgorszym możliwym momencie – to wydarzenie znów może sprawić, iż kolejne linie lotnicze zdecydują się na przywrócenie zakazu odbywania podróży powietrznych z najnowszym flagowcem Samsunga, co z punktu widzenia sfery biznesowej (która jest przecież jednym z głównych rynków docelowych koreańskiego producenta) może mieć niebagatelne znaczenie. Linie Southwest już dokonały tego kroku, a w ślad za nimi mogą iść także inni przewoźnicy.
Z drugiej strony – może to i dobrze, iż problemy z Galaxy Note 7 pojawiły się w takim a nie innym miejscu? Samsung chyba nie radzi sobie z problemami związanymi z samozapalającymi się bateriami i dotyczy to niestety także partii urządzeń, które miały być wolne od skaz – choć to incydentalny przypadek, to nie bez powodu mówi się, że kropla drąży skałę. Jeżeli okaże się, że takich wypadków na przestrzeni kolejnych dni pojawi się więcej, Samsung znów może mieć problem wizerunkowy i – co jest naturalną konsekwencją tego stanu rzeczy – także finansowy.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.