Coraz częściej nowe smartfony czy też akcesoria do nich przeznaczone są po prostu nieopłacalne w naprawie. Czy w przyszłości będzie prościej po prostu wyrzucić sprzęt i kupić od razu jego następcę?
Do napisania tego tekstu zainspirowała mnie ostatnia sytuacja związana ze słuchawkami Apple – modelem AirPods. Oprócz tego wpadłem na ciekawą dyskusję w sieci, która zaczęła się od ów wspomnianych słuchawek, a skończyła na tym, w którą stronę tak naprawdę zmierza branża elektroniczna oraz generalnie urządzenia mobilne. Wszystko wskazuje na to, że już niedługo będziemy mieli do czynienia z „jednorazówkami” – sprzętem, który po awarii przestaje się opłacać (oczywiście po gwarancji) w naprawie i zamiast inwestować w niego swój czas i pieniądze, lepiej go po prostu wyrzucić i kupić nowy, dokładnie taki sam lub lepszy model.
Patrząc wstecz na urządzenia mobilne oraz pierwsze smartfony, które pojawiały się na przestrzeni ostatnich lat, wydaje mi się, iż miały one mniejszą podatność na awarię. Nie ma co oczywiście zagłębiać się w sprzęty prehistoryczne, takie jak chociażby Nokia 3310. Oczywiście, tego typu komórki można uznać za rzecz przenośną, jednak do prawdziwego smartfona dalej im daleko. Jako przykład niech posłuży chociażby HTC HD2 – urządzenie, które do tej pory jest wspierane przez zapalonych fanów i mimo upływu czasu oraz starych komponentów pokazuje, że dalej da się je wykorzystywać do codziennego przeglądania sieci czy korzystania z dobroci systemu Android. Pomijam oczywiście kiepski komfort, jednak to tylko jeden z przykładów na to, jak wyglądała jakość konstrukcji zaledwie kilka lat temu.
Obecnie flagowe smartfony mają jeden problem: są wymuskane, dopracowane na szybko i stworzone w taki sposób, aby koniecznie bić konkurencję na sztuczne cyfry w benchmarkach, jakość zdjęć, długość działania na baterii i ogólną szybkość, która przecież różni się tylko kilkoma procentami – marketing dba jednak o to, aby skutecznie zachęcić nas do zakupu.
Największym problemem, jaki jestem w stanie teraz wymienić, który nie zmienia się na przestrzeni lat, jest słaba bateria oraz uporczywe pękanie ekranów: czasem samoistnie, a czasem po prostu po upadku z małej wysokości. Dodając do tego tworzone na szybko oprogramowanie tak, aby sprostać terminom aktualizacji okazuje się, że urządzenia mobilne naprawdę często się psują. Zapewne komuś z Was nigdy się to nie zdarzyło, podobnie jak mi, jednak procent problemów ze smartfonami jest naprawdę duży. W przeciągu tego tygodnia okazało się chociażby, że przez aktualizację wyłączają się Nexusy, a słabe kable zasilające powodują bootloop w urządzeniach LG.
Producenci korzystają z komponentów tak, aby ich urządzenia przeżywały określoną ilość czasu podświadomie zmuszając nas do zakupu nowych urządzeń. Obecnie standardem dla baterii są 2 może 2,5-roku. Po tym czasie każdy po prostu zmienia telefon na lepszy model i zapomina o słabych ogniwach. Do tego wszystkiego można dorzucić modny ostatnio zabieg, który nie pozwala na ingerencję w baterię oraz samodzielną jej wymianę. Smartfony posiadają konstrukcję unibody, która zamyka się skutecznie przed użytkownikiem skrywając w środku wszystkie części.
W przypadku urządzeń budżetowych jest jeszcze gorzej. Wielokrotnie po awarii lub małym wypadku okazuje się, że koszt naprawy wynosi kilkaset złotych – to czasem więcej, niż rzeczywista wartość samego sprzętu. Co więc najlepiej zrobić? Po prostu wyrzucić smartfona, sprzedać go na części i kupić sobie nową słuchawkę. Wydaje mi się, że w kwestii flagowców, sytuacja dąży również do tego samego – to tylko kłopot dla naszej kieszeni.
Akcesoria to temat na osobny wpis. Słuchawki AirPods od Apple, tak bardzo wyczekiwane przez użytkowników są nie do naprawienia. Wydając więc na nie 800 złotych, po uszkodzeniu nadają się tylko do śmieci. Nie mam pretensji o cenę, mam pretensję o to, iż producenci używają kleju, słabych materiałów i coraz bardziej sprytnych zabiegów, aby tylko na nas zarobić.
Czy kolejne lata przyniosą w takim razie jeszcze większe pogorszenie jakości, pościg za jak najmniejszym procesem i maksymalnym odchudzeniem smartfonów? Żałuję tylko, że za tym wszystkim nie idzie obniżenie, a wręcz podniesienie ceny. Bo o ile jakiś czas temu opłacało się jeszcze naprawiać sprzęty z niektórych kategorii, tak teraz w sporej części przypadków po prostu lepiej wyrzucić tę elektronikę do śmieci i wyjść do sklepu po ten sam, w pełni działający model.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.