Myśl o tym artykule pojawiła się zupełnie przypadkowo. Wystarczyła jedynie aż nadto osłuchana biblioteka utworów i chęć posłuchania radia. Tak po prostu.
Szybki rzut oka na ekran iPhone’a pozwolił przekonać się, że wiadomości o 12-tej czy przeboje z lat 80-tych to temat, który dziś zdecydowanie nie będzie grany. Gigant z Cupertino nie pomyślał bowiem, by udostępnić swoim użytkownikom aplikację pozwalającą na odbieranie częstotliwości tradycyjnego radia. Ok, wiele ze współczesnych stacji radiowych umożliwia nam słuchanie audycji za pośrednictwem internetu, ale, po pierwsze, posiadany pakiet internetowy zostanie zjedzony błyskawicznie, a po drugie, zanim przełączymy się na inną stację, miną po prostu wieki.
No to nic, spróbujmy smartfona z Androidem – tutaj już znajdziemy stosowną ikonkę z dostępem do radia FM. To jednak wcale nie oznacza, że odbiór sygnału będzie w pełni bezproblemowy – już po chwili nasze oczy wita komunikat o konieczności podłączenia do smartfona słuchawek. Szybkie wpięcie przewodu do gniazda, oczekiwanie na odbiór wybranej radiostacji i – klops. Okazuje się, że z takim zadaniem mogą poradzić sobie tylko słuchawki, które zostały dołączone do kompletu. Żadne inne, nawet jeśli kosztowałyby kilkaset złotych.
Nasze współczesne smartfony potrafią naprawdę wiele – mierzą naszą aktywność, umożliwiają nam odtwarzanie filmów czy też granie w zaawansowane technicznie produkcje. A mimo to nadal nie możemy posłuchać na nich tradycyjnego radia – to wydaje się wręcz niemożliwe zważywszy na to, jaką drogę przeszła ta technologia i jakie urządzenia umożliwiają nam posłuchanie ulubionych radiostacji. Mimo tego, iż radio obecne jest na świecie od ponad stu lat, najwięksi fachowcy i tęgie głowy gigantów branży telekomunikacyjnej nadal nie potrafią sprawić, że smartfony sprawnie odbiorą sygnał radiowy. A może po prostu tego nie chcą, bo (ponoć) nikt z tego nie korzysta?
A może jednak korzysta? Nie raz i nie dwa słyszałem utyskiwania wielu osób na brak możliwości posłuchania radia – niektórzy byli zdesperowani do tego stopnia, iż zaopatrywali się w małe, przenośne radioodbiorniki, które może nie zachwycały budową i designem, ale pozwalały na skorzystanie z opcji, której nie oferują wysublimowane kombajny za kilka tysięcy złotych. Dlaczego w erze, gdzie wymyśla się całe mnóstwo rzeczy, które często lądują na śmietniku historii ze względu na ich znikomą użyteczność, nikt nie potrafi wpaść na to, jak wsadzić antenę (lub też zupełnie inny mechanizm) pozwalającą na odbiór sygnału radiowego do obudowy smartfona. Bo skoro udało się wsadzić tam pamięci, które wcześniej były rozmiarów ręki, a antenki pozwalające na prowadzenie rozmów komórkowych jednak schowano do wnętrza obudowy, to nie uwierzę, że tego samego nie da się zrobić z radiem.
I właśnie w takich sytuacjach najczęściej objawia się nieodłączna wada takich sprzętów – często oferują one całe mnóstwo rozlicznych możliwości, z których zapewne nigdy nie skorzystamy, ale wykładają się na rzeczach najbardziej prozaicznych, o które byśmy ich nie podejrzewali. Zdrowy rozsądek i praktyczność w takich sytuacjach odpływają w siną dal…
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.