Ponad tydzień temu (4 listopada) firma Apple przesłała do amerykańskiej Komisji Papierów Wartościowych i Giełd (SEC) dokumenty, świadczące o tym, iż grupa wicedyrektorów korporacji z Cupertino otrzyma olbrzymie premie. Dla zwykłych śmiertelników kwoty te mogą się wydać kosmiczne…
Premie za swą pracę otrzymali szef oddziału odpowiedzialnego za rozwój iOS Scott Forstall, szef oddziału Hardware Engineering Bob Mansfield, wicedyrektor Apple ds. finansów Peter Oppenheimer, odpowiedzialny za marketing Phil Schiller, konsultant prawny Bruce Sewell, a także wicedyrektor ds. operacyjnych Jeff Williams. Każdy menedżer otrzymał 150 000 akcji Apple. Biorąc pod uwagę, iż jedna akcja amerykańskiego giganta kosztuje dzisiaj około 400 dolarów, łatwo obliczyć, iż panowie dostali po 60 mln dolarów. W większości przypadków, prezesi mogą sprzedać swe akcje pod koniec czerwca 2013 roku.
Nieco mniej, bo „zaledwie” 100 tys. akcji (40 mln dolarów) zarobi Eddy Cue – wiceprezes ds. oprogramowania dla Internetu. Należy jednak podkreślić, iż piastuje on stanowisko stosunkowo niedługo, więc nie powinien narzekać na wysokość premii. Warto także przypomnieć, że CEO Apple – Tim Cook – otrzymał milion akcji, które może zrealizować w dwóch ratach (w roku 2016 oraz 2021).
Powodem wypłaty tak wysokich premii są m.in. świetne wyniki firmy w ostatnich kwartałach. Istnieje jednak jeszcze jeden ważny powód – korporacja chce zatrzymać i zmotywować menedżerów, którzy mogliby opuścić jej szeregi po śmierci Jobsa. Póki co pozycja Apple wydaje się być niezagrożona, ale niewykluczone, iż za kilka lat sytuacja się zmieni i korporacja będzie wówczas potrzebowała oddanych i lojalnych pracowników.
Źródło: Astera
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.