Producenci sprzętu ubieralnego mieli chrapkę na znacznie większe zyski. Tymczasem konsumenci zbytnio nie są zainteresowani kupowaniem lub ciągłym wymienianiem sprzętu wearables.
Od dłuższego czasu słyszymy, że rynek wearables stoi w miejscu, a właściwie to nawet się cofa. Oczywiście jest zdanie bardzo na wyrost. Niemniej jednak pogłoski o „końcu” gadżetów ubieralnych pojawiają się dosyć często. Mam wrażenie, że najwięcej tego typu spekulacji było w poprzednim roku. Nie zmienia to faktu, że analitycy mówią swoje, a producenci idą w zaparte.
Trudno jednoznacznie określić, czy rynek wearables się rozwinie w najbliższym czasie. Próby podejmowane przez różne firmy wskazują jasno, że producenci nieustannie poszukują odnalezienia własnej drogi w tym obszarze. Inni widzą potencjał po prostu w posiadaniu w ofercie np. smartwatcha. Mam tutaj na myśli marki luksusowe – słynące dotychczas z klasycznych zegarków.
Pierwsze smartwatche były hitem dlatego, że były pierwsze. Któż z nas nie marzył by podnieść nadgarstek i porozmawiać, jak przez telefon? Kto nigdy nie fantazjował o komputerze zamkniętym w niewielkim zegarku i mnóstwie funkcjonalności z tym związanych, które „byłyby pod ręką”?
Ludzie zachłysnęli się tym wszystkim, po czym okazało się, że smartwatche głównie pokazują powiadomienia. Mogą usprawnić codzienne działanie, aczkolwiek nie są takie, jakie byśmy chcieli żeby były. W tym tkwi problem, którego wciąż nikt nie rozwiązał i w najbliższym czasie nie rozwiąże – dopóki technologia i kreatywność nie pozwolą na lepsze alternatywy.
Pewnie sytuacja wyglądałaby inaczej, gdyby sprzęt wearables się sprzedawał… ale tak nie jest. Najpopularniejsze marki dają sobie radę, aczkolwiek mniej znani producenci już niekoniecznie. Niedawno Jawbone rozpoczęło proces likwidacji, gdyż sprzedaż opasek stała się problematyczna. Firma ostatecznie może wycofać się z rynku.
Intel agresywnie rozplanowywał biznes w tym kierunku, ale teraz zmieniono strategię i firma przestała się na nim zbytnio koncentrować. Więcej środków poszło do działów badawczych, które miałyby poszukiwać ciekawszych rozwiązań z zakresu wearables.
Fitbit także planuje swojego smartwatcha, ale nieoficjalne pogłoski każą sądzić, że produkt rodzi się w wielkich bólach. Garmin zdaje się tylko udoskonalać już stworzony sprzęt. Podobnie robi to Apple i Samsung, które budują własne ekosystemy urządzeń. Mamy także Xiaomi znane z dobrej jakości i ceny, które bez problemu znalazło swoich nabywców, jednocześnie sprawiając, że nowi gracze mają problem w wejściem na rynek urządzeń ubieralnych.
Wygląda więc na to, że na mamy wyczuwalny zastój. Nowi producenci obecnie widzą największą możliwość konkurowania jeszcze na rynku smartwatchy. W przypadku pozostałych gadżetów sytuacja rysuje się w szarych barwach. W kolejnych miesiącach zapewne nic się nie zmieni. Być może dopiero kolejne lata wskażą, w którym kierunku rozwinie się omawiany rynek.
Źródło: DigiTimes, opracowanie własne
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.