Xiaomi ciągle rośnie. Popatrzmy na rozwój firmy w Indiach, a zobaczymy, co niedługo będzie działo się na świecie. Co piąty obywatel wspomnianego kraju mający telefon korzysta z Xiaomi. A z każdym kwartałem takich ludzi jest co raz więcej. Co jest kolejnym krokiem i kiedy to samo stanie się w Europie?
Do napisania tego wpisu zachęcił mnie raport o powiększających się z kwartału na kwartał udziałach Xiaomi na rynku indyjskim. Zacznę od wyjaśnienia jednej kwestii. Nigdy nie byłem posiadaczem żadnego urządzenia Xiaomi. Co wprawdzie za chwilę może się zmienić, jeśli zdecyduje się skorzystać z promocji na Xiaomi Mi Max 2. Niemniej póki co jeszcze tego nie zrobiłem.
Ten przydługi wstęp ma przekazać, że żaden ze mnie fan, fanboj czy propagator idei „Xiaomi najlepsze”. Mimo, że faktycznie często tak jest. Są półki cenowe, w których te urządzenia są po prostu bezkonkurencyjne.
Przejdźmy do najważniejszego punktu: Xiaomi w Indiach. Jakiś czas temu pisałem o miliardzie, jaki Xiaomi dostało na rozwój, i w tym artykule chciałbym pociągnąć ten temat. Chińczycy działają w Indiach według określonego schematu.
Pierwszym krokiem było stworzenie świetnie wyposażonych urządzeń sprzedawanych taniej, niż konkurencja o tej samej specyfikacji. Za przykład posłuży mi tu Xiaomi Redmi Note 3 Pro. Zastosowany w nim procesor Snapdragon 650 był czymś absolutnie niespotykanym w tej półce cenowej. W zasadzie nadal próżno szukać sprzętu z taką jednostką centralną do 1000 złotych.
Drugi krok to sprzedaż niemal wyłącznie przez internet. I to na cały świat, ale mówimy tu o Indiach. Efekt? Xiaomi Redmi Note 4 to najbardziej popularny smartfon w tym kraju, ma go prawie co piąty użytkownik.
Kolejne, co Xiaomi zrobiło dobrze, to wyciągnięcie wniosków z ekspansji na rynku chińskim. To procentuje na innych rynkach, między innymi indyjskim. Dlatego firma, której historia sięga zaledwie 7 lat wstecz jest poważnym graczem na rynku.
Czwartym krokiem, który właśnie zostało osiągnięty jest budowanie bazy fanów na danym rynku. Tu na moment odejdę od rynku indyjskiego by powrócić do Polski. Mimo, że ceny w oficjalnej dystrybucji są wyższe niż te na przykład w sklepie Gearbest, to nadal są atrakcyjne względem konkurencji. Ale my też zaczynamy kupować w Chinach, znika strach przed zakupami z zagranicy.
Nadszedł czas na kolejny krok, być może decydujący. By stać się marką premium, Xiaomi potrzeba sklepów stacjonarnych. I to właśnie dzieje się obecnie w Indiach. Nie wszyscy chcą lub mają zaufanie do kupowania online. Jeśli sklepy te będą przypominały chociażby salony Sony Centre, czyli wszystkie będą oferowały pewną wizualną spójność, to bardzo pozytywnie wpłyną wizerunek marki.
Na koniec chciałbym odnieść się do Polski. Obecnie Xiaomi w naszym kraju znajduje się gdzieś pomiędzy krokiem czwartym a piątym. To znaczy bazę fanów już mamy, w zasadzie czasami graniczącą z fanbojstwem. Mamy już nawet jeden sklep, czy może raczej stoisko. Ale sam chciałbym zobaczyć sieć sklepów stacjonarnych, chociażby w największych polskich miastach.
Możliwość wejścia do świata produktów w jednej z galerii handlowych mogłoby być ciekawym przeżyciem. Cała oferta smartfonów i weareables (których Xiaomi sprzedaje przecież najwięcej na świecie), artykuły domowe, którymi przecież też dysponują – czajniki i wagi to tylko przykład, czy nawet sprzęt sportowy – tak, Xiaomi produkuje nawet rowery.
Wtedy dopiero moglibyśmy mówić o ekosystemie – bo możliwe byłoby posiadanie zarówno smartfona, zegarka i laptopa Xiaomi. Brzmi znajomo? Skojarzenia z Apple są jak najbardziej na miejscu. Jeśli dodatkowo producent zadbałby o sensowne połączenie możliwości tych sprzętów – ponownie patrzę tu na Apple i współpracę na linii Macbook – iPhone – iWatch, to chętnych byłoby sporo.
Ja byłbym jednym z nich. I sądzę, że sporo z Was również.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.