Wszystkie współczesne smartfony mają ekrany dotykowe. Wystarczy rzucić okiem na użycie baterii, żeby przekonać się, że to właśnie on pobiera najwięcej energii. Smartfony prawie idealne już były, tylko dlaczego ich nie ma?
Idealny smartfon to taki, który można zabrać w góry na kilka dni i nie martwić się, że zabraknie prądu. Można (i trzeba) w takiej sytuacji zabrać ze sobą powerbank (zobacz jaki powerbank warto kupić), ale wystarczyłoby zmienić nieco standard dzisiejszych urządzeń. Producenci stosują coraz większe ogniwa, ale przez to przenośne urządzenia stają się coraz cięższe, grubsze i mniej… mobilne.
Pamiętacie Nokię N95?
To pierwszy, według mnie, prawdziwy smartfon. Choć premierę miał 10 lat temu, oferował wszystko to, co współczesne urządzenia, włączając GPS, Wifi, i bardzo dobry jak na owe czasy, 5 MP aparat z optyką Carl Zeiss. Działał pod Symbianem i w zupełności wystarczał mu procesor o mocy 332 MHz. Zasilany był baterią o pojemności 950 mAh, co wystarczało „na luzie” na dwa dni intensywnego używania.
Telefon znalazł rzeszę odbiorców i trafił na maniaKalną listę najlepszych telefonów XXI wieku. Oferował darmową nawigację Ovi, a miłośnicy mobilnej rozrywki pokochali go za gry rodem z telefonu konsoli, czyli nokii n-gage.
Dlaczego nie ma dziś klasycznych smartfonów?
Wyobraźmy sobie, co dałoby się dziś włożyć w bebechy takiej starej Nokii, której pękate gabaryty nie były przecież aż tak przytłaczające. Bateria o pojemności np. 3000 mAh, aparat z cyfrowym zoomem i optyczną stabilizacją obrazu (da się, bo telefon jest „gruby” i byłoby miejsce na system soczewek), energooszczędny ekran, czyli niedotykowy, z ograniczoną do znośnego minimum rozdzielczością i do tego pełna klawiatura. Wystarczy jednak zerknąć na stary TOP-10 telefonów z klawiaturą QWERTY – tak wyposażonych urządzeń wielu nie ma.
Jeśli dodać do tego dobrze zoptymalizowany system operacyjny, dostalibyśmy smartfon, który bez problemu wytrzymałby kilka dni bez ładowarki i z pewnością byłby bardziej odporny na upadki niż współczesne „dachówki”.
Baterie ciągle za małe
Na rynku mamy co prawda wybór smartfonów z pojemnymi bateriami. Niestety, pojemność ogniw litowo-jonowych jest ograniczona, choć wiele wskazuje na to, że problem może w końcu zniknąć.
Na Uniwersytetcie Centralnej Florydy w USA trwają badania nad superkondensatorem, czyli baterią, która ma być kilkakrotnie bardziej pojemna niż współczesne ogniwa, a do tego jej trwałość wyniesie nawet 30 tys. cykli. Problem w tym, że takie ogniwa są bardzo duże.
Nadzieją jest grafen
Superkondensator działa inaczej niż dzisiejsze baterie. Energia przechowywana jest na zewnątrz materiału i nie zachodzą reakcje chemiczne, które skracają żywotność ogniw. Nadzieją jest wykorzystanie rodzimych technologii, czyli grafenu. Dzięki niemu możliwe jest zbudowanie bardzo pojemnej baterii, którą można np. zginać. Na razie pozyskiwanie grafenu na dużą skalę jest bardzo kosztowne, ale z pewnością do niego należy przyszłość urządzeń mobilnych.
Większość z nas nie wyobraża sobie dziś życia bez smartfona. Przyzwyczailiśmy się do ich codziennego ładowania, a przecież można zrobić urządzenie, które miałoby wszystkie niezbędne funkcje i było do tego energooszczędne. Czy w XXI wieku jest miejsce na tego typu urządzenia? Czy zamienilibyście swoje komórki na odświeżoną Nokię N95?
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.