Dziś wieczorem wszystkie oczy skierowane były w stronę Cupertino. Premiera nowych iPhone’ów już od kilku lat nie wzbudza we mnie jednak żadnych emocji. Dlaczego? Powód jest naprawdę banalny.
Dziś wieczorem w Steve Jobs Theater odbyły się dwa ważne wydarzenia. Pierwsze, to oczywiście premiera iPhone 8 i iPhone X, systemu iOS 11 i kilku innych nowości. Drugie, mniej istotna, to inauguracja Apple Park, czyli ogromnego kampusu firmy z jabłkiem w logo, który powstawał na przestrzeni ostatnich lat. Sam oczywiście obserwowałem to wydarzenie. Problem jest tylko taki, iż ta premiera, mimo hucznej obecności we wszystkich mediach, nie wzbudza we mnie praktycznie żadnej ekscytacji.
iPhone X, iPhone 8 i 8 Plus – nowe smartfony Apple. Cena, specyfikacja i porównanie
Powód jest prosty
Na przestrzeni ostatnich miesięcy próbowałem znaleźć w sobie powód, dla którego tak właśnie się dzieje i chyba w końcu dotarłem do sedna sprawy. Nie uważam, że iPhone’y są złe – to dalej kawał dobrego sprzętu mobilnego, czy to się komuś podoba czy też nie. Osobiście podoba mi się ich design (chociaż nie zawsze) oraz niektóre rozwiązania, takie jak chociażby świetny aparat, jednak po kilku próbach po prostu nie przekonam się do iOS i całego jabłkowego ekosystemu– nie ma takiej możliwości, głównie ze względu na fabrycznie nałożone ograniczenia związane z personalizacją.
To, co jednak sprawia, iż konferencje Apple mnie po części odrzucają i powodują, że patrzę całkowicie chłodno na te wydarzenia, to „fantastyczna”, marketingowa papka, która serwowana jest co roku z coraz większym wyrafinowaniem.
Nie zrozumcie mnie źle – to świetnie, że nowości działają, są obecne, a produkty Apple się rozwijają. Osobiście nie mogę znieść po prostu ilości nadmuchanych przymiotników pokroju „fantastyczny”, „rewolucyjny”, „znakomity”, „wyjątkowy” i wielu innych, które pojawiają się na scenie co minutę. To oczywiście wszystko przygotowana, zaprogramowana wizja tego jak Apple chce, abyśmy odbierali nowe iPhone’y i wszystkie produkty rodem z Cupertino.
No cóż, może mnie to irytować, może Was to irytować, ale wygląda na to, że to… po prostu działa. Liczby i statystyki nie kłamią. Na scenie padło także hasło, które pada co roku – mamy do czynienia po raz kolejny (o dziwo) z „najlepszym iPhonem w historii”. Pozwólcie, że pominę żenującą prezentację emoji oraz skupianie się na tego typu kwestiach – to pokazuje, iż iPhone aspiruje bardziej do miana zabawki niż urządzenia do pracy i rozrywki.
To i tak się sprzeda
iPhone 8 czy jubileuszowy iPhone X Edition to naprawdę fajny sprzęt godny uwagi – ciężko temu zaprzeczyć. Nie jest on jednak tak rewolucyjny (a przynajmniej nie tak bardzo jak myślą w Cupertino) na tle produktów konkurencji – mogę się oczywiście mylić, a Wy możecie mieć odmienne ode mnie zdanie.
Dwie rzeczy tak naprawdę ruszyły mnie z fotela podczas dzisiejszej prezentacji: to jakość mobilnej fotografii z nowych iPhone’ów oraz cena modelu X. Za mocniejszą wersję X zapłacimy bowiem w Polsce… 5729 złotych, co jest dla mnie absolutnie absurdalnym pułapem. To zapewne jednak nie przeszkodzi Apple w sprzedaniu setek tysięcy sztuk nowych produktów…
Ceny w sklepach
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.