Najnowszy flagowiec Pixel 2 od Google miał stanowić udaną kontynuację pierwszej, całkiem udanej generacji tego smartfona. Jak na razie jest jednak źródłem dość niespodziewanych problemów, ze skomentowaniem których ma problemy nawet sam producent.
Premiera Google Pixel 2 oraz Pixel 2 XL odbyła się ze sporą pompą – to było do przewidzenia, wszak mamy do czynienia z flagowcem jednego z największych koncernów technologicznych na świecie, więc chociazby samo to powinno przekonywać nas o tym, że mamy do czynienia ze sprzętem nieprzeciętnym i aspirującym do miana najlepszych sprzętów 2017 roku. Oczekiwania weryfikuje jednak rzeczywistość, a w przypadku Pixel 2 Google zaliczyło najprawdopodobniej mocny falstart.
pOLED = pORAŻKA?
A rzecz konkretniej dotyczy modelu Pixel 2 XL, który oferuje ponoć „rewolucyjny” ekran wykonany w technologii pOLED, a tymczasem serwuje problemy znane z – nie przymierzając – kultowych już w niektórych kręgach monitorów CRT. Jako pierwsze zaobserwowano kłopoty z nienaturalną, niebieską poświatą pojawiającą się przy patrzeniu na ekran pod odpowiednim kątem.
Potem pojawiły się wątpliwości związane z przywracaniem ustawień ekranu do fabrycznych, gdzie z kolei prezentowane barwy były wyprane i nie do końca zgodne z rzeczywistością. Teraz natomiast pOLED-y uderzyły po raz kolejny.
Od kilku dni pojawiają się bowiem zgłoszenia użytkowników sugerujące, że ekrany po kilku dniach pracy po prostu się wypalają. Tak tak, to nie żart – na fotkach widać bowiem, jak elementy służące do nawigacji po systemie Android są wyraźnie widoczne przy jaśniejszych elementach menu – tutaj na szarej poświacie problem ten widać po prostu bardzo wyraźnie. A i owszem – ekrany wykonane w technologii OLED nie należą może do najbardziej żywotnych, ale sami przyznacie, że tydzień to niezbyt wiele, ironicznie rzecz ujmując.
Google milczy jak grób
Oczywiście sytuacja ta postawiła dział mobilny Google w stan podwyższonej gotowości. W oświadczeniu wystosowanym przez przedstawicieli giganta z Mountain View czytamy jednak tylko i wyłącznie puste frazesy odnoszące się do „wnikliwego testowania naszych produktów” i „aktywnego badania zgłoszonych przypadków”.
A prawda jest taka, iż w tym momencie linia telefoniczna w relacji „Google – fabryka ekranów gdzieś w Chinach” jest zapewne rozgrzana do czerwoności, a wszyscy w centrali boją się, że to nie są pojedyncze incydenty. Właściwie już teraz wiemy, że nie są.
Wiele wskazuje na to, że już niebawem możemy być świadkami kolejnej wielkiej akcji zwracania smartfonów i wymiany ekranów. Problem z kątami widzenia dotyczy wielu paneli wykorzystanych w produkcji Pixela 2 XL, a kolejne wypalone jednostki to już zapewne kwestia czasu. I coś czuję, że szykuje się powtórka z Samsunga i wybuchających baterii, a przy okazji premiery kolejnej generacji Pikseli znowu zobaczymy proces siedemnastoetapowej kontroli jakości ekranów.
Producenci nie uczą się na błędach? Najwyraźniej.
źródło: neowin
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.