Jeszcze kilka lat temu taki stan rzeczy byłby absolutnie nie do pomyślenia – w kontekście elektronicznej rozrywki pecet rządził i dzielił, a konsole zdołały wykroić naprawdę solidny i stale zwiększający się kawałek tortu. Dziś ta sytuacja wywróciła się do góry nogami za pośrednictwem naszych smartfonów i tabletów – co więcej, ten trend będzie się tylko pogłębiać.
Tylko w 2016 roku rynek gier mobilnych wygenerował przychód na poziomie 40,6 miliarda dolarów, co stanowiło wtedy równowartość pieniędzy zarobionych w kasach biletowych kin na całym świecie, jak podaje badanie przeprowadzone przez Unity i Superdata na początku zeszłego roku. Obecnie, zgodnie ze statystykami podawanymi przez Newzoo, gry są rozrywką już dla przeszło 2,2 miliarda osób, które tylko w zeszłym roku wygenerowały przychód na poziomie 110 miliardów dolarów.
Na tronie platform mamy jednak nowego króla, przynajmniej jeśli brać pod uwagę ilość pieniędzy inwestowaną w nowe tytuły, czy też w zakupy wewnątrz gier. W zeszłym roku rynek gier mobilnych odnotował 19% przyrostu rok do roku, co przekłada się na przychód na poziomie 46,1 miliarda dolarów; to kwota, która stanowi aż 42% całego rynku gier.
Spore wrażenie robią także statystyki z najpopularniejszych sklepów z aplikacjami na urządzenia mobilne. Przyrost z zeszłego roku w Google Play i App Store, przy porównaniu statystyk z pierwszego kwartału roku 2016 z analogicznym okresem w roku 2017, został oceniony przez firmę analityczną Sensor Tower na 53% rok do roku, osiągając wynik 11,9 miliarda dolarów przychodu z 7,8 miliarda. To oznacza, że wzrost przychodu z gier tylko w pierwszym kwartale zeszłego roku w Apple App Store plasował się na poziomie 80%, a na Google Play aż 90%. I jakkolwiek nie można za każdym razem poddawać się magii cyferek, tak w tym wypadku robią one naprawdę przeogromne wrażenie.
Jak zapewne się spodziewacie, za większą część tego wyniku odpowiadają smartfony – wygenerowały one 35,3 miliarda dolarów zysku, z kolei tablety – 10,8 mld. A przyszłość przed tą branżą jest absolutnie świetlana – do 2020 roku można spodziewać się osiągnięć na poziomie 128,5 miliarda dolarów przychodu na rynku gier, z czego już połowa będzie należała do rynku gier mobilnych. Dominacja, supremacja – nazywajcie to jak chcecie. Faktem jest, że dziś każdy szanujący się deweloper musi stawiać na branże mobile, bo jest zwyczajnie najbardziej zyskowna.
To oczywiście wcale nie dziwi – smartfona w dzisiejszych czasach ma każdy, a nosimy je ze sobą praktycznie przez cały dzień. W dzisiejszych czasach są one dla nas oknem na świat, za pośrednictwem którego możemy posłuchać muzyki, poczytać interesujące artykuły czy wreszcie pograć w gry i ta ostatnia aktywność jest popularna nie tylko u młodszych odbiorców, nazywanych dość niezgrabnie „millenialsami”. Ileż to już razy widziałem starsze panie grające w sudoku czy Candy Crush Saga, nie brak także osób grających w różnorodne gry słowne czy quizy sprawdzające naszą wiedzę. To właśnie ta grupa, poza 20-, 30-latkami stanowi ogromną siłę branży mobile. Trudno bowiem wyobrazić sobie starszą osobę z lubością wywijającą padem od konsoli przed ekranem telewizora – a ze smartfona korzysta już coraz większa liczba osób.
Oczywiście nadal o sile branży stanowią młodzi odbiorcy – to oni jednocześnie wydają na rozgrywkę najwięcej, choć nie da się ukryć, że gros zysków z gier mobilnych stanowią tak znienawidzone, a jednocześnie tak szalenie opłacalne mikrotransakcje. Już nie po raz pierwszy wspominam o tym, że narzekanie graczy na wciąż pojawiające się mikropłatności jest naprawdę komiczne – wszędzie bowiem słychać utyskiwania na tę formę zarobku, a jednocześnie deweloperzy rokrocznie notują rekordowe zyski z tego tytułu.
Dlatego też bardzo ciężko spotkać w ofercie Google Play czy App Store tytuły, za które płacimy tylko raz, bez konieczności (lub możliwości) wydawania kolejnych pieniędzy. Owszem, zdarzają się takie tytuły, ale ich cena jest także bardzo wysoka – przykładami mogą być chociażby kolejne odsłony serii Football Manager czy Final Fantasy. Dziś praktycznie wszyscy stawiają na model free-to-play lub system oparty na niewielkiej opłacie za aplikację oraz mikropłatnościach umieszczonych w trakcie zabawy. Takie rozwiązania pozwalają najlepszym grom na Androida czy iOS na zarobienie większej ilości pieniędzy na jednym tytule, niż ma to miejsce w przypadku nowych hitów na pecety i konsole w pełnej cenie, a więc wynoszącej nierzadko grubo ponad 200 złotych.
Przed branżą gier mobilnych rozpościera się więc autostrada wypełniona mamoną – kto z tego skorzysta, podniesie z niej naprawdę solidne pieniądze. Kluczem do tego jest dobry pomysł i odpowiednie zachęcenie ludzi do wydawania pieniędzy. Bo choć ideały ideałami, a wszyscy mówią, że tak naprawdę ważne jest to, że gra jest ciekawa, to bez odpowiedniego zarobku każdy, nawet genialny pomysł prędzej czy później powędruje do kosza.
źródło: T-Bull, opracowanie własne
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.