Samsung robi pierwsze podejście do tematu systemu Android Go – z pozoru brzmi to bardzo ciekawie, ale im dalej w las, tym bardziej odnoszę wrażenie, że Samsung zwyczajnie nie ma pomysłu na to, jak ogarnąć ten temat.
Galaxy J2 Core przypomina bowiem te wszystkie największe koszmary związane z archaicznymi telefonami za złotówkę i sprzętami, które – mówiąc oględnie – nie są szczytowymi osiągnięciami w kwestii designu. Tak się bowiem składa, że to, co trafiało do nas jeszcze kilka lat temu (i w sumie pojawia się niestety do dziś), teraz trafia w nowej odsłonie na razie do Malezji i Indii, a już wkrótce do kilkudziesięciu innych krajów (i niewykluczone, że także do nas). Jeśli pamiętacie takie potworki jak Samsung Galaxy Grand Prime czy Galaxy Core Prime, to Galaxy J2 Core stoi z nimi w jednym, niechlubnym rzędzie.
Niby Android Go, a i tak bieda na potęgę
Oczywiście – warto pamiętać, że mamy do czynienia z urządzeniem korzystającym z systemu Android Go, czyli odchudzonej wersji pełnoprawnego OS-a od Google. Szkopuł w tym, że wcale nie uprawnia to Samsunga do tego, by cofać się do ery kamienia łupanego, bo właśnie coś takiego wykonał koreański koncern. Galaxy J2 Core to bowiem sprzęt z ekranem o przekątnej 5 cali, który wyświetla obraz w imponującej rozdzielczości 960 x 540 pikseli. Całością zawiaduje wolniutki Exynos 7570, a na dokładkę mamy tutaj ledwie 1 GB RAM i 8 GB miejsca na dane. Na całe szczęście na wyposażeniu smartfona nie brak czytnik kart microSD, bo ta zawrotna ilość pamięci ROM może nie wystarczyć nawet na potrzeby Androida Go.
Na szczęście Samsung Galaxy J2 Core oferuje pełen zestaw łączności – jest WiFi 802.11ac, jest Bluetooth w wersji 4.2, jest też LTE, choć tylko czwartej kategorii. Bateria ma pojemność 2600 mAh i wedle zapewnień Samsunga wystarczy na jeden dzień pracy. Powiem krótko – hmm… No i jest jeszcze 8-megapikselowy aparat na tyle i 5-megapikselowy na froncie, obydwa ze światłem f/2.2. Z fotkami więc też nie poszalejemy.
Logo tu, logo tam…
Fascynuje także sposób, w jaki Samsung zagospodarował frontowy panel – choć udało się zlikwidować przyciski fizyczne znajdujące się pod ekranem, to wcale nie usunięto niepotrzebnego miejsca. Ależ skąd – w zamian za to nadrukowano logo Samsunga, tak żeby każdy wiedział, kto jest odpowiedzialny za to cudo techniki. Bo na tyle logotyp standardowo także się znajduje. Klapka z tyłu jest zdejmowalna i oczywiście mamy do czynienia z bardzo giętkim plastikiem, więc ostrożność przy wyjmowaniu baterii będzie wskazana.
Niezbyt przemyślanym pomysłem jest dorzucenie przez Samsunga do swojego pierwszego smartfona z Androidem Go zestawu aplikacji własnego autorstwa – to zwyczajnie niepotrzebne obciążenie systemu, który z natury jest stworzony do obsługi prostych zadań, a dodatkowy, preinstalowany soft z pewnością nie pomoże w płynnym działaniu smartfona.
Najważniejsze pytanie – ile?
I tak oto dochodzimy do rzeczy najistotniejszej, czyli ceny. Szkopuł w tym, że mimo premiery zaplanowanej na dziś, w sieci nadal nie ma żadnych informacji na temat kwoty, jaką trzeba wydać na to, by zakupić ten sprzęt. Spekuluje się, że będzie to 5499 rupii, czyli około 290 złotych. Niby niewiele, ale jak za tak prehistoryczny sprzęt – chyba zbyt wiele. I jeśli miało być to bardzo dobre wejście na rynek tanich smartfonów to cóż – chyba nie wyszło.
źródło: androidheadlines
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.