iPhone XR miał być koniem pociągowym Apple „w segmencie budżetowym”. Jak się jednak okazuje, na ideę „smartfona z niskiej półki cenowej za 3,5 tysiąca złotych” złapało się niezbyt wiele osób.
Jak zapewniał Tim Cook podczas prezentacji nowych smartfonów z rodziny iPhone, model XR miał być motorem napędowym tegorocznej i przyszłorocznej sprzedaży nowej linii smartfonów giganta z Cupertino. Wydaje się jednak, że bajki o budżetowym smartfonie, który kosztuje więcej, niż niejeden współczesny flagowiec, okazały się być zbyt mało skuteczne, by produkcja tego modelu stała na poziomie, który założyło sobie Apple. Na razie wydaje się, że słupki sprzedaży w przypadku tego modelu niezbyt zgadzają się z tymi, które były wcześniej zaplanowane i rozrysowane.
iPhone XR – sprzedaż poniżej oczekiwań
Mówiąc krótko – iPhone XR nie sprzedaje się zgodnie z oczekiwaniami. Co więcej – sprzedaje się najgorzej z wszystkich trzech premierowych modeli, co jest o tyle zaskakujące, że przecież jest to najtańszy z najnowszych sprzętów – wygląda więc na to, że to, co najbardziej przystępne i z logiem „nadgryzionego jabłka” jest po prostu zbyt mało prestiżowe. Ewentualnie zbyt mało ekskluzywne. Zwał jak zwał, fakty są takie, a nie inne.
Ciekawa jest natomiast strategia Apple mająca na celu wyrównanie tych strat i zasypanie dziury sprzedażowej – trzy główne fabryki współpracujące z koncernem z Cupertino, czyli Foxconn, Pegatron i Wistron mają przeznaczyć znaczną część swoich mocy przerobowych skoncentrowanych na tworzeniu modelu XR na linie produkcyjne… iPhone 8 oraz iPhone 8 Plus. Tak, tak – Apple liczy na to, że sprzęt z poprzedniej generacji sprawi, że słupki szybko poszybują do góry, a Tim Cook odbębni sprzedażowy sukces. W przypadku samego Foxconna produkcja tych dwóch modeli ma być zwiększona o około 25%, czyli – w przeliczeniu na egzemplarze – około pięć milionów sztuk podstawowego wariantu „ósemki” oraz tego z Plusem.
Szykujcie się na wyższe ceny
Nie da się ukryć, że ta sytuacja jest dość zaskakująca i otwiera furtkę dla Apple do dalszego windowania cen nowych iPhone’ów. Skoro najsłabiej sprzedaje się ten najtańszy, to dlaczego nie zaśpiewać sobie za premierowe sprzęty jeszcze więcej. Wyznawcy Apple zapłacą każdą kwotę za kolejnego iPhone’a i wiele wskazuje na to, że – używając politycznej nomenklatury – szklany sufit w kwestii wyceny jest jeszcze bardzo, bardzo daleko. I to nie są zbyt optymistyczne wnioski.
Ceny w sklepach
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.