W dzisiejszych czasach zakup dobrego smartfona to nie takie trudne zadanie, ale dopasowanie go idealnie do naszych potrzeb może okazać się twardszym orzechem do zgryzienia. Powiem Wam, na co ja zwracam uwagę i co – wbrew pozorom – nie jest najważniejsze.
Idealny smartfon nie istnieje, co nie znaczy, że nie warto do niego dążyć. Z roku na rok producenci dwoją się i troją, aby dostarczyć nam jak najnowsze podzespoły i technologie, wpisać się w historię jako „ci pierwsi” i zgarnąć tytuł najlepszego urządzenia na rynku.
Na całe szczęście nie musimy brać udziału w tym wyścigu, ponieważ obecnie produkowane urządzenia znacznie poprawiły swój byt i lwia część z nich pracuje po prostu dobrze – niezależnie od ceny.
Niektóre modele szybciej, inne nieco wolniej, ale dziś nawet telefon za kilkaset złotych może sprawdzić się w pracy, nauce i amatorskiej fotografii. Oczywiście, jeżeli nie wymagamy od taniego sprzętu topowej wydajności. W swoich rękach miałem urządzenia z różnej półki, które pokazały mi, że niektóre cechy i cyfry wcale nie są najważniejsze.
Zacznijmy jednak od trzech cech, które cenię w wybieranych przeze mnie telefonach. Na wstępie uprzedzam, że to nie jedyne aspekty, na które zwracam uwagę, ale właśnie te trzy często okazują się kluczowe. Nasi Czytelnicy mogą mieć odmienne zdanie, dlatego zachęcam do podzielenia się tym w komentarzach.
Czas pracy na baterii to podstawa
Telefony rosną wzdłuż oraz wszerz, zmniejszając rozmiary ramek wokół ekranu i oferując coraz większe wyświetlacze w miniaturowych obudowach. W tej pogoni za jak najlepszym wypełnieniem przedniej części smartfona przez ekran zapomniano chyba o powiększeniu baterii, która w wielu flagowcach jest traktowana co najmniej marginalnie.
Ponad 6-calowy wyświetlacz, rozgrzane do czerwoności podzespoły, rozbudowana sztuczna inteligencja, dobra łączność Wi-Fi/LTE oraz podwójny aparat brzmią świetnie, ale musimy pamiętać, że każda wymieniona część czerpie energię z jednego akumulatora.
Ogniwa litowo-jonowe zastąpiły niklowo-kadmowe oraz niklowo-wodorkowe, stając się szeroko stosowanymi w urządzeniach mobilnych. Pod wieloma względami są wydajniejsze, szybsze w ładowaniu oraz nie mają efektu pamięci, co oznacza, że nie musimy ich formować tak jak dawniej.
Każde ogniwo ma swoje ograniczenia pojemność, którą w 2018 roku możemy objąć zakresem od 3000 do 4200 mAh. Większość obecnych smartfonów będzie posiadać akumulator z tego przedziału, lecz co w tym wszystkim najgorsze – postęp w rozszerzaniu pojemności nie idzie w parze z technologiami.
W konsekwencji bateria smartfona nie jest w stanie zasilać go przed dłuższy okres niż 1-2 dni, powodując konieczność podłączenia urządzenia do prądu. Borykają się z tym urządzenia z różnych półek cenowych, ale najbardziej wymagającymi smartfonami są flagowce pobierające najwięcej energii.
W moim przypadku smartfon służy mi przede wszystkim do pracy. Za jego pomocą przeszukuję sieć, zbieram materiały, przeglądam oferty sklepów i utrzymuję kontakt się z redakcją. Oznacza to stałą łączność z internetem i pracę na wielu oknach, a dodając do tego gry oraz oglądanie filmów, otrzymamy przepis na wyczerpanie niemal każdej baterii w jeden dzień i to jak dobrze pójdzie.
Dlatego jednym z najważniejszych czynników jest dla mnie czas pracy na baterii oraz pojemność samego ogniwa. Kluczowe okazują się podróże, które stanowią ogromne obciążenie dla baterii smartfona. Wielu producentów chwali się co prawda świetną optymalizacją systemu przy zbyt małej baterii, jednak warto podzielić te zapewnienia przez trzy i mieć w głowie, że fizyki nie da się oszukać.
W efekcie zwykle decyduję się na te urządzenia, których baterie rozpoczynają swoją pojemność od 3500 mAh i tej wartości polecam się trzymać, jeżeli nasz smartfon z Androidem ma pracować dłużej niż jeden dzień bez dostępu do gniazdka.
Sposobem na obejście małej baterii może być szybki czas ładowania, którego potencjał poznałem przy okazji testów akumulatora Huawei Mate 20 Pro (4200 mAh) – możliwość uzupełnienia 60% energii w pół godziny to świetna sprawa.
Ilość pamięci RAM na drugim miejscu
Tekst naturalnie poświęcam smartfonom z Androidem, które mają znacznie większy problem z gospodarowaniem pamięci niż system iOS. Do szybkiego działania systemu od Google koniecznie potrzebujemy dobrej specyfikacji technicznej, która obejmuje m.in. procesor oraz moduł pamięci operacyjnej.
Wbrew pozorom model chipsetu nie jest dla mnie tak ważny jak ilość oferowanej pamięci RAM. Jako doświadczenie może posłużyć mi tani ASUS Zenfone 3 Max, który pracuje pod kontrolą Snapdragona 430 z zegarem 1.4 GHz oraz 3 GB pamięci RAM. Smartfon działa zadziwiająco dobrze i nie zawiódł mnie przez dwuletni okres jego użytkowania.
Aplikacje uruchamiają się odpowiednio szybko i błyskawicznie są przywoływane z pamięci podręcznej. To nie telefon stworzony do gier, ale poruszanie się z nim po mieście oraz dostęp do internetu to jego mocne strony. Przeważyła o tym ilość pamięci operacyjnej, która w tamtym okresie była rzadkością wśród podobnie wycenionych urządzeń.
Po dwóch latach Zenfone 3 Max udowadnia, że topowy procesor nie jest najważniejszy i stanowi nadal jeden z moich głównych smartfonów, chociaż różnice w porównaniu z droższymi modelami są namacalne. Gdyby nie słaby mikrofon, mógłbym polecić ten telefon każdemu.
Wyposażenie i cena
Oprócz pracy używam smartfonów tak jak każdy inny – do oglądania multimediów, kontaktu ze znajomymi, robienia zdjęć oraz grania. Niezwykle pomaga mi w tym zaplecze techniczne oraz aparat, który od czasu do czasu może zastąpić profesjonalną optykę i zrobić fotkę na łamy gsmManiaKa.
Współczesne aparaty oferują naprawdę dobrą jakość zdjęć dziennych już w urządzeniach ze średniej półki, co w zupełności mi wystarcza – rzadko fotografuję w nocy. Zdarza się, że jestem zachwycony zdjęciami wykonanymi przez niektóre modele, ale najczęściej należą one do półki flagowców, które są poza moim budżetem.
Najchętniej wybieraną przeze mnie grupą są średniaki oraz średniaki premium, które w ostatnim czasie znacznie przybrały na znaczeniu i oferują potężne możliwości. Nie muszę przy tym martwić się o obecność złącza słuchawkowego, które uważam za jedną z podstaw wyposażenia – w niemal każdym średniopółkowcu obecny jest tradycyjny jack.
Poza tym zwracam uwagę na obecność obsługi Wi-Fi o częstotliwości 5 GHz oraz złącza USB typu C, do którego chętnie dodałbym opcję szybkiego ładowania akumulatora. Mniej zależy mi natomiast na NFC, ponieważ zazwyczaj płacę klasyczną, plastikową kartą lub gotówką.
Jakie są Wasze typy?
Chętnie posłucham, na co Wy zwracacie największą uwagę podczas zakupu telefonu, a co uważacie za „sztukę dla sztuki”. Zachęcam zatem do wyrażenia swoich opinii i dyskusji w komentarzach. Możecie dołączyć do tego swoje ulubione modele smartfonów.
Więcej informacji o kupnie smartfona z Androidem znajdziecie w tym naszym tekście.
Opracowanie własne
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.