Pierwsze miesiące nowego roku to idealny moment, aby odpowiedzieć na pytanie: co zobaczymy w smartfonach 2019 roku? Czy będą to większe baterie i wyższe ceny, a może po raz kolejny fala identycznych telefonów z nieporadnym notchem? Przekonajmy się!
Słowem podsumowania…
Dwanaście miesięcy ubiegłego roku pokazało nam rozwój smartfonów w zakresie szczegółowości fotografii, szybkości działania, ładowania akumulatora, ilości pamięci wewnętrznej, liczy aparatów, możliwości sztucznej inteligencji w „praktyce” oraz wielu innych udogodnień, jednak pod wieloma względami ujawniły tendencje producentów do powielania rozwiązań konkurencji oraz bezrefleksyjnego (czyt. ślepego) stosowania ich w swoich smartfonach.
Telefony niektórych twórców straciły na indywidualności i stały się kopiami jednego modelu, zaprezentowanego jeszcze w 2017 roku. Chodzi rzecz jasna o Apple iPhone’a X i jego wcięcie w ekranie, czyli popularnego notcha, który zawładnął wyglądem smartfonów na całym świecie.
Z plagą wcięć walczymy do dzisiaj, choć w wielu przypadkach pod zmienionym i zminimalizowanym kształtem, np. pod postacią łezki. To zaskakujące, jak wielki wpływ na branżę wywołała korporacja z Cupertino, ale jeszcze bardziej zadziwiający jest fakt, że dziś Tim Cook i jego drużyna wstydzą się swojego dzieła, zakrywając notcha na wielu grafikach reklamowych. Co lepszego zaprezentują w 2019 roku?
Przechodząc do jaśniejszych stron, 2018 nie zawiódł pod względem fotografii – zdjęcia wykonywane smartfonami wkroczyły na jeszcze wyższy poziom, jakość i liczba aparatów na tylnym panelu zwiększyła się, co z pewnością zyska kontynuację w nadchodzących kwartałach.
Pojawiły się także iskierki nadziei pokroju Xiaomi POCOPHONE’a F1, który pokazał, jak zaoferować wiele za niewiele, a także gratka dla fanów Samsunga w postaci pierwszych telefonów producenta z potrójnym – a nawet poczwórnym – obiektywem.
Na koniec nie zapominajmy o pojawieniu się smartfonów z wysuwanymi aparatami i sliderami, które sprawiają bardzo nowoczesne wrażenie i stanowią swoistą odpowiedź na wcięcia.
Podobnych, rokujących wydarzeń było znacznie więcej, a wiele z nich ma szansę rozwinąć skrzydła w 2019 roku. Przyjrzyjmy się zatem, na co możemy liczyć w smartfonach niedalekiej przyszłości.
Trudna przyszłość złącza jack
Zaczynając od przybierających na popularności zmian, usuwanie złącza słuchawkowego należy do tych najbardziej drastycznych i nieprzyjemnych. Prostą konsekwencją wycięcia klasycznego jacka jest przede wszystkim brak możliwości korzystania z większości słuchawek dostępnych na rynku bez noszenia ze sobą odpowiedniej przejściówki.
Producenci pozbywają się tego złącza w imię lepszych technologii oraz postępu, zapominając najwyraźniej o komforcie klienta, który najczęściej nie chce nosić ze sobą zbędnych akcesoriów i pamiętać o nich przy wyjściu z domu.
Większość tak postępujących marek dodaje do pudełka słuchawki z wejściem USB typu C, które wprawdzie dobrze przewodzą dźwięk, ale wykluczają możliwość ładowania smartfona podczas słuchania muzyki – rozwiązaniem może być wtedy tylko bezprzewodowe uzupełnianie energii.
Smartfony bez wyjścia jack 3.5 mm tracą na uniwersalności, a wielu korporacji nie usprawiedliwiają żadne wytłumaczenia. Głośnym, medialnym echem odbiły się stwierdzenia chińskiego OnePlusa o „konieczności” usunięcia złącza kosztem zamontowania większej baterii we flagowym OnePlus 6T. Atmosferę dodatkowo zagęściło przekonanie włodarzy marki, że właśnie tego pragną ich klienci. Domyślacie się zapewne, jakimi protestami zakończyła się cała inicjatywa.
Trudno jednoznacznie ocenić, jak w tej kwestii zachowają się twórcy w nadchodzących miesiącach, ale już poprzedni rok wykazał chęci twórców do zmian i ostatecznego pozbycia się złącza słuchawkowego jako skamieliny przeszłości. Z pewnością natrafimy na smartfony, które nie będą mogły odtwarzać muzyki tą metodą.
Jednym z producentów chcących usunąć „problematyczne” złącze jest Samsung, który wyposaży w jacka flagową serię Galaxy S10, ale prawdopodobnie porzuci go w Galaxy Note 10. Z drugiej strony Sony planuje wrócić do klasyki w najnowszej, flagowej Sony Xperii XZ4.
Kto wie, za którą strategią podąży reszta mobilnego rynku?
Zmieniając smartfon, wróciłem do złącza jack 3.5 mm. Tego mi brakowało!
Wcięcia, dziurki czy zwykłe ramki?
Znacznie popularniejszym tematem jest kształt ekranów smartfonów w 2019 roku. O dominacji notcha wspomniałem we wstępie, dlatego pozwolę sobie pominąć kolejny wywód i przejdę od razu do rzeczy.
Jedno jest pewne: telefony ewoluują i będą ulepszane w coraz to nowsze technologie. Pytanie tylko, czego tak naprawdę oczekują klienci? Czy jest to niesamowita wydajność, świetny aparat, solidne zaplecze z wszystkimi portami czy może bezramkowy przedni panel, który jest powodem stosowania wcięć oraz podobnych wynalazków.
Na czele wyścigu o innowacyjny kształt wyświetlacza wysunął się Samsung, który przezimował inwazję wcięć i opatentował rozwiązanie w postaci Infinity-O – ekranu z dziurką na aparat do selfie.
Sposób jest inny niż pozostałe i zachęcił już pierwszych konkurentów do zastosowania go, dlatego okrągłe wycięcie znajdziemy nie tylko w Galaxy A8s, ale także Huawei Nova 4 oraz Honorze V20. Wyposażona w nie zostanie również cała seria Galaxy S10, która swój oficjalny debiut odbędzie 20 lutego.
Charakterystyczne wycięcie zyskało już swoich zagorzałych zwolenników i przeciwników, którzy w zależności od grupy uważają dziurkę za odpowiednio – świetną nowinkę lub zło wcielone. Ja z własnym werdyktem poczekam na realne zetknięcie się z tego typu wyświetlaczem, natomiast podejrzewam, że będę w stanie go zaakceptować, a w 2019 roku dziurka będzie święcić kilka triumfów.
Pozostaje zatem sprawa wcięcia w klasycznej, prostokątnej formie, które prawdopodobnie odejdzie w cień, natomiast na popularności zyska sporo smartfonów z notchem w zminimalizowanym kształcie łezki.
Oczywiście, nadal najlepszą – według mnie – formą na efektywne zagospodarowanie ekranu pozostają symetryczne przestrzenie z każdej strony. Pokazał to chociażby genialny Meizu 16th, a równie chętnie do tej taktyki podchodzą także projektanci Nokii 9 PureView oraz Sony Xperii XZ4.
Wydajność zagra drugie skrzypce
Smartfony to dla mnie przede wszystkim urządzenia niezbędne do pracy i łączności z redaKcją. Używam ich podczas testów, wszelkich wyjazdów, szukania informacji, fotografowania oraz wielu innych czynności, które nierzadko wymagają jednoczesnego operowania kilkoma aplikacjami.
Poza tym, tak jak każdy, używam smartfona do rozrywki, gier oraz oglądania filmów, które z roku na rok konsumuje mi się coraz przyjemniej. Wszystkie te czynności wymagają określonej mocy obliczeniowej, którą zapewniają już… średniaki kosztujące około 1100 złotych, a nawet mniej.
Uważam zatem, że pomimo ciągłego wzrostu technologicznego i większych cyferek w testach wydajności różnice w szybkości poszczególnych smartfonów będą niedostrzegalne, a zmartwienia o słabnącą prędkość zakupionego modelu odejdą do lamusa.
W 2019 roku ujrzymy wprawdzie panowanie procesorów Snapdragon 855, Exynos 9820, Apple A12 Bionic, Kirin 980 oraz kilku rozwiązań od MediaTek, natomiast w modzie cały czas pozostanie paczka z zeszłego roku, ze Snapdragonem 845 i Kirinem 970 na czele.
Zaryzykuję nawet stwierdzenie, że w tym roku trudno będzie kupić smartfona, który będzie pracował wolno – chyba że zdecydujemy się na kilkuletnie i wiekowe urządzenie.
Fotografia na nowym poziomie
Aparaty fotograficzne to temat rzeka i coraz lepiej poznawany obszar w dziedzinie telefonów. W ubiegłym roku liczba obiektywów na tylnej ścianie sięgnęła czterech, a znacznie częściej osiągała trzy – taki aparat otrzymał Huawei P20 Pro, czyli swego rodzaju prekursor kierunku i wciąż jeden z najlepszych fotosmartfonów.
Możliwości potrójnych jednostek są ogromne i w przypadku flagowców mają swoje uzasadnienie, natomiast średniaki często otrzymują niskiej jakości dodatkowe oczka w ramach sztuki dla sztuki. W tym miejscu zaznaczam, że o wiele lepszym wyborem wciąż pozostaje smartfon z podwójnym lub nawet pojedynczym aparatem i dobrze dobranym sensorem niż model z trzema obiektywami, z których żaden nie ma się czym pochwalić.
W 2019 możemy spodziewać się przewagi trzech aparatów w większości sztandarowych modeli, natomiast od czasu do czasu natkniemy się na cztery obiektywy (Huawei P30 Pro), pięć (Nokia 9 PureView), a nawet jeden, jeżeli Google ponownie pójdzie swoją drogą i wyposaży generację Pixel 4 w tego typu optykę.
Ponadto, w ubiegłym roku twórcy polubili chwalenie się wsparciem ze strony sztucznej inteligencji płynącej z procesora i zapewne postanowią kontynuować tę taktykę. W praktyce oznacza to jednak rozpoznawanie scen, renderowanie obiektów 3D oraz mniej lub bardziej sprawne poprawianie zdjęć, czyli w skrócie – nic szczególnego.
Istnieje jednak oprogramowanie, którym warto będzie się zainteresować. To tryby nocne polegające na kilkusekundowym naświetlaniu tego samego ujęcia i tworzeniu jednej fotografii o podwyższonej jasności. Technologię otrzymali już m.in. Huawei Mate 20 Pro, kilka modeli Xiaomi oraz OnePlus 6 i 6T.
Fotografia w średniopółkowym segmencie pozostanie przy rozwoju podwójnych obiektywów, co pokazują pierwsze propozycje od Xiaomi oraz Meizu. Według mnie jedną z najlepszych konfiguracji dla tańszych smartfonów mógłby stanowić sensowny aparat główny w połączeniu z szerokokątnym, natomiast popularnego oczka do wykrywania głębi nie uważam za konieczne, a nawet specjalnie użyteczne.
Kończąc tę sekcję, warto wspomnieć o wysuwanych aparatach i sliderach, czyli kolejnych sposobach na osiągnięcie tzw. bezramkowości. Rozwiązania nie podbiły serc konkurencji, dlatego nie upatruję w nich czegoś więcej niż tylko sporadycznej innowacji.
Na większe baterie nie ma co liczyć, ale…
Akumulatory w smartfonach to – dosłownie – gorący temat, który w większości przypadków rozbija się o pojemność wyrażoną w miliamperogodzinach.
Ogniwa litowo-jonowe posiadają swoje ograniczenia, których nie pokonano w 2018 roku, dlatego wciąż narzekamy na niską wydajność energetyczną i potrzebę częstego ładowania smartfonów.
Obecny standard to około półtora dnia pracy na jednym ładowaniu, w porywach do dwóch lub nawet trzech dób – w przypadku baterii o pojemności powyżej 4000 mAh. W większości sytuacji nie jest tak kolorowo, a dodatkowe podładowanie w ciągu dnia stało się realną potrzebą dla wielu flagowców, które wykazują największą energożerność.
Nie ma się czemu dziwić, ponieważ modele z wysokiej półki zawierają najwięcej technologii i ich wymiary zazwyczaj ograniczają możliwość wbudowania większego ogniwa. Z podobnymi problemami borykają się także niektóre średniaki.
Perspektywa pojemniejszych baterii nie wydaje się zbyt realna w nadchodzących miesiącach, natomiast twórcy chcą zaoferować w zamian inne rozwiązanie – szybkość ładowania.
Skoro nie uciekniemy od niskiej pojemności i dodatkowego uzupełnienia energii w dzień, spróbujmy to złagodzić i naładować baterię szybciej. W ramach tego pomysłu doczekaliśmy się innowacji OPPO w postaci ładowania Super VOOC Charge o mocy 50 W, które przywraca smartfon do pełni życia w mniej niż godzinę.
Podobna technologia trafiła do wielu innych flagowców i trzeba jasno powiedzieć, że jej możliwości są więcej niż obiecujące. Nie wiemy jednak, jaki dokładnie wpływ ma tak szybkie ładowanie na długowieczność oraz bezpieczeństwo baterii.
Submarki na fali
Kolejną wzrostową tendencję stanowi tworzenie submarek, czyli wyodrębnionych z głównej oferty linii, które stają się w pewien sposób autonomiczne. Firma-matka zazwyczaj nie rezygnuje z zarządzania nowo powstałą serią, natomiast pozwala jej na większą swobodę oraz korzystanie z dużo droższych technologii.
Oparty na tej strategii model rozpowszechnił Huawei, tworząc i zarabiając krocie na Honorze. W myśl za tym poszło Xiaomi, kreując POCO oraz usamodzielniając Redmi – w tych wypadkach obie serie mają skupić się na produkcji średniaków, chociaż chiński twórca nie wyklucza powstawania flagowców w ramach każdej z nich.
Submarki okazały się prawdziwą żyłą złota, dlatego jestem przekonany, że kilku producentów jeszcze nas zaskoczy i wcieli ten pomysł we własne szeregi.
Więcej smartfonów dostępnych w Polsce
Polski rynek mobilny nie jest dla wszystkich atrakcyjny, chociaż w naszym kraju obecnych jest większość kluczowych dla świata twórców. Problemy z dostępnością niektórych smartfonów dotyczą głównie marek z Chin, które często zamykają się w obrębie własnego państwa i nie prowadzą ekspansji nawet w Europie i reszcie świata.
Wyjątek dotyczy Indii, czyli jednego z najbardziej ruchliwych obszarów świata. Sprzedawane tam smartfony pochodzą głównie z Państwa Środka, są bardzo tanie i oferują coraz więcej możliwości. Wszystko wzięło się z ogromnego zapotrzebowania na średniopółkowe telefony i znacznie mniejszego na flagowce.
Europejczycy nie są tak szalenie nastawieni na średniaki, ponieważ często kupują modele z wyższej półki i tylko od ulubionych producentów – stąd wiele chińskich korporacji nie chce rozpoczynać swojego biznesu na Starym Kontynencie, a my tracimy wiele atrakcyjnych smartfonów.
Stagnację przerwali Meizu oraz OPPO, które z impetem weszły do naszego kraju i zaoferowały solidne produkty. O smartfonach tych firm pisaliśmy dla Was na długo przed pojawieniem się ich sensownych ofert, z myślą o ich prawdopodobnym debiucie w Polsce. Na szczęście nie pomyliliśmy się i mamy nadzieję na kilka podobnych niespodzianek – na przykład wejście na rynek Vivo.
Ceny przyszłorocznych smartfonów
Na koniec tego tekstu pozostawiłem ceny, czyli temat na osobny wywód, który postaram się streścić tylko do najważniejszych spostrzeżeń.
Nie ulega wątpliwościom, że technologie oraz sprawność smartfonów konsekwentnie rosną, choć nieproporcjonalnie do ich cen – poprzedni rok udowodnił zapędy niektórych producentów i wartości przekraczające siedem tysięcy złotych.
To kwoty grubo powyżej budżetu większości smartfonowych maniaKów, czego efekty Apple, bo o nim mowa, odczuwa do dziś, odnotowując coraz mniejsze sukcesy na sprzedażowym polu.
Ogólne ceny droższych flagowych smartfonów uplasowały się w otoczeniu 4000 złotych, jednak marki z pewnością będą chciały podnieść nieco poprzeczkę i przetestować reakcję klientów na jeszcze wyższe wartości. Jeżeli zaakceptujemy podwyżki, za rok spotkamy się w podobnym tekście, lecz zamiast wartości czterech tysięcy złotych, ujrzymy w tym miejscu znacznie więcej złotówek.
Pocieszający jest fakt, że niektórzy producenci honorują stosunkowo niskie ceny dla swoich sztandarowych urządzeń i nie starają się zdzierać z klientów ostatniej złotówki. Bardzo dobrze trzyma się także rynek średniaków, który jest znacznie bardziej konkurencyjny i automatycznie eliminuje zbyt drogie smartfony.
Krótko podsumowując, na spadki cen nie mam co liczyć – smartfony z wyższej półki podrożeją i skłonią nas ku zakupom z niższej ligii. Nie powinno to nas szczególnie martwić, ponieważ jak udowodniliśmy, w średniopółkowym segmencie potrafi być równie ciekawie, a 2019 rok zapowiada się dla niego szczególnie udany.
Napiszcie, jakie Wy macie pomysł na kształt i rozwój smartfonów w 2019 roku oraz na jakie modele liczycie najbardziej?
Polecam nasze TOP-10 najlepszych smartfonów, które warto kupić:
Jaki telefon kupić w 2024 roku? Polecam modele najbardziej opłacalne w Polsce
Opracowanie własne
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.